Najpopularniejsze

  • 26 grudnia 2020
  • 27 grudnia 2020
  • wyświetleń: 19630

[Historyczne ciekawostki] Boże Narodzenie księżnej Daisy

Księżna Daisy znana była ze swojej działalności społecznej, zarówno w Pszczynie, jak i w Książu. W okresie Bożego Narodzenia organizowała dla uboższych pszczynian i mieszkańców okolic Wałbrzycha poczęstunek, podczas którego wręczano drobne upominki. A jak święta spędzała prywatnie? O tym wszystkim dowiecie się z fragmentów jej pamiętników.

Daisy i synowie w Książu
Daisy wraz z synami, Hansem (nazywanym Hanselem) i Aleksandrem (zwanym Lexelem) na sankach w Książu - ok. 1907 roku · fot. Z książki Daisy. Księżna Pszczyńska Jona Kocha


Zanim przejdziemy do tematu działalności dobroczynnej i filantropijnej księżnej pszczyńskiej w okresie świąt Bożego Narodzenia, niezbędne będzie nakreślenie postawy Daisy jako dobrodziejki ubogich - nie tylko od święta.

Ubóstwo i złe warunki życia górników i ich rodzin rozgrywały się tuż za bramą parku w Książu i nie mogły umknąć księżnej. Daisy miała poczucie własnej roli w tradycyjnym stosunku między panem i sługą - właścicielem i pracownikiem. Czuła się odpowiedzialna za los ubogich i sytuację klasy robotniczej. Wśród robotników z Wałbrzycha i okolic krążyła legenda o "naszej Daisy". Uznawali ją za opiekunkę i dobrodziejkę. Mówiono, że potrafiła zdobyć serca ludu.

Daisy upodobała sobie życie w Książu - czuła się tam lepiej niż w Pszczynie i to tam zdecydowała się wychować synów. Klimat tego miejsca był zdecydowanie mniej formalny niż w Pless, również w stosunkach z pracownikami majątku i ich rodzinami. Z tego powodu księżna naturalnie bardziej była przejęta losem wałbrzyskiej ludności. Próbowała wywalczyć u teścia - księcia Hansa Heinricha XI i męża Hansa Heinricha XV, podjęcie działań dla poprawy jej egzystencji. Uważała, że opieką należy objąć nie tylko tych ludzi, którzy byli zatrudnieni przez teścia, ale wszystkich potrzebujących. Starego i młodego księcia trudno było jednak przekonać do tych inicjatyw. Przez małżonka na tej płaszczyźnie Daisy była traktowana z obojętnością lub wręcz wyśmiewana - działała w dużej mierze na własna rękę.

Nie można jednak zapominać, że Jan Henryk XI Hochberg przyczynił się za czasów swojego panowania w II połowie XIX wieku do znacznego rozwoju ziemi pszczyńskiej. Tutejsze wsie zastał wyludnione (m.in. na skutek zdziesiątkowania przez tyfus). W kraju było wiele bezdomnych dzieci. Książę założył sierocińce i przeprowadził meliorację nieurodzajnych terenów, które przekazał zbiedniałym chłopom. Zbudował atrakcyjne budynki i parki, dzięki czemu zaniedbaną Pszczynę przemienił w czarującą stolicę księstwa. Dbał też o lasy i rozwinął przemysł oraz górnictwo nie tylko u nas, ale także w okolicach Wałbrzycha i Książa. Był poważany za to, co zdziałał dla swoich robotników. Mimo to warunki ich pracy pozostawały złe. Troska Daisy o miejscową ludność nie była więc przesadzona.

Księżna podejmowała działania dotyczące warunków pracy robotników. Te reformy z zainteresowaniem śledził cesarz i kanclerz niemiecki, który odpowiadał na jej prośby o wsparcie finansowe dla reform socjalnych na Śląsku. Również swojego męża, księcia Hansa Heinricha XV z różnym skutkiem zachęcała do służby publicznej. Za jej namową książę utworzył szkołę dla dzieci niepełnosprawnych. Dla zdobycia funduszy na jej rozwój Daisy organizowała koncerty charytatywne. Działała też m.in. na rzecz ochrony środowiska - zajęła się kanalizacją i oczyszczaniem rzeki przepływającej przez ziemię wałbrzyską, której skażenie było źródłem chorób miejscowej ludności - wciąż powracały tu epidemie cholery i tyfusu. Wszystko przez to, że ścieki do niej wpuszczały fabryki i kopalnie.

Ponadto księżna w czasie I wojny światowej pracowała jako pomocnicza pielęgniarka w szpitalu wojskowym w Berlinie-Tempelhofie, pracowała też dla Czerwonego Krzyża oraz w szpitalach polowych (pociągach sanitarnych).

W jej pamiętnikach czytamy:

"W tych okolicznościach, najlepszą rzeczą, jaką mogę zrobić, to zwrócić się do ludu pracującego... Zawsze mi mówiono, że to nie jest rzecz "książęca"... ale ja chcę dotknąć ich serca i zrozumieć ich, a więc teraz, w wielkiej desperacji, zrywam wszelkie więzy. Przywołuję powóz i jadę, gdzie chcę: do przytułków, do szpitali, do domów starców - wszędzie. Z biegiem czasu, jestem pewna, że moje zainteresowanie biednymi sąsiadami zostanie uznane i przyniesie owoce". (fragment pamiętników Daisy, źródło: Daisy. Księżna Pszczyńska - W. John Koch).

"Chciałam, aby wszyscy: pośrednicy, pracownicy, górnicy, drwale, starcy i dzieci, wszyscy, wszyscy zrozumieli, że ja i Hans oraz zarządcy Książa pragniemy służyć im radą i pomocą". (Pamiętniki Daisy, źródło: Daisy. Księżna Pszczyńska - W. John Koch).

Świąteczne poczęstunki dla ubogich i rozdawanie upominków



Troska Daisy o biednych znalazła również swój wyraz w czasie świąt Bożego Narodzenia.

20 grudnia 1901 roku księżna wróciła z Wałbrzycha bardzo zła. Ze wstydem obserwowała rozdawanie świątecznych podarunków dla biednych. Była to bowiem według niej impreza bezmyślna i źle zorganizowana. Jak zwracała uwagę w swoim pamiętniku:

"Starzy ludzie czekali, stojąc ponad trzy godziny, przyszli pieszo i pieszo musieli wracać, a nic nie dostali do jedzenia i do picia! Byłam naprawdę oburzona...". (Fragment pamiętników Daisy, źródło: Daisy. Księżna Pszczyńska - W. John Koch).

Daisy krytykowała działalność teścia Hansa Heinricha XI:

"Poszliśmy dziś rozdawać zabawki, kawę, orzechy i jabłka biednym dzieciom; w maneżu była choinka; ale co to były za zabawki! Wstyd mi było je rozdawać - biedne matki były tak zmęczone, niektóre musiały nieść dzieci całe mile, a nie dostały nic. Zabawki kosztowały naprawdę po parę groszy za sztukę. Fritz i ja spojrzeliśmy na siebie i westchnęliśmy; to Pless a nie Książ. Wierzę, że kiedyś to wszystko zmienimy. Nie chcę być nieżyczliwa, ale zmiany muszą przyjść naturalną koleją rzeczy". (Fragment pamiętników Daisy, za: Christine Rickards-Rostworowska, Daisy von Pless i okres świąteczny, w: Studium Muzealne 2013).

Księżna na Boże Narodzenie roku 1902 zorganizowała akcję świąteczną po swojemu. W Książu ludzi już nie proszono do miejscowej gospody, ale na rozdawnictwo świątecznych prezentów po raz pierwszy zaproszeni zostali do zamku!

W salonie obok wielkiej sali balowej podarunki rozłożono na długich stołach i przygotowano herbatę oraz ciastka dla 2500 ludzi, a wśród nich dla 700 dzieci. Przekonałam Hansa, że musi mi towarzyszyć, po raz pierwszy w życiu! Pastor przemówił w kilku słowach, zaśpiewano kolędy, a następnie idąc dookoła wręczyłam każdej kobiecie szal, spódnicę, pończochy lub inny prezent. Wszystkie one całowały mnie w dłoń i błogosławiły... Jeślibym tylko miała więcej pieniędzy , mogłabym cuda zdziałać!" (Fragment pamiętników Daisy, źródło: Daisy. Księżna Pszczyńska - W. John Koch).

Jadalnia w pszczyńskim zamku
Jadalnia w pszczyńskim zamku, 1915 rok · fot. zbiory Muzeum Zamkowego w Pszczynie


Podobnie było w Pszczynie w kilka dni później. Daisy otrzymała pozwolenie od teścia, by po raz pierwszy do zamku zaprosić ubogich.

"Świetnie wyglądał wielki salon, przygotowany na święta dla 300 dzieci w ostatnim dniu, z 3 ogromnymi choinkami w oknach... Nigdy nie było takich świąt, ani w Pszczynie ani w Książu. Uścisnęłam dłonie 4000 ludzi w ciągu 7 dni." (Fragment pamiętników Daisy, źródło: Daisy. Księżna Pszczyńska - W. John Koch).

W 1905 roku księżna pisała:

"Od tygodnia codziennie mam przyjęcia bożonarodzeniowe dla starszych ludzi i dzieci. Myślę, że przekazałam żywność i dary, spódnice, koszule i materiały na suknie łącznie dla dwóch tysięcy starszych mężczyzn i kobiet, a dodatkowo dla kilku tysięcy dzieci; ich radość i miłe słowa zwróciły mi to z ogromnym naddatkiem. Wszyscy byli zaproszeni do stołów, dostali tyle ciasta i gorącej czekolady, ile potrafili zjeść i wypić" (Fragment pamiętników Daisy, za: Christine Rickards-Rostworowska, Daisy von Pless i okres świąteczny, w: Studium Muzealne 2013).

Z kolei dwa lata później pisała:

"Codziennie choinka: rozdawałam piękne ciepłe ubrania i wspaniałe zabawki, sama niemal żałowałam, że nie jestem dzieckiem tego ranka (23 grudnia), gdy weszłam do pokoi, w których moja dama dworu trzyma wszystkie te rzeczy: jeden pokój pełen zabawek, drugi pełen ubrań dla mężczyzn i kobiet, inny wypełniony czepkami i chustami dla dziewcząt (...)". (Fragment pamiętników Daisy, za: Christine Rickards-Rostworowska, Daisy von Pless i okres świąteczny, w: Studium Muzealne 2013).

W zapisku z 1908 roku (już po śmierci teścia) czytamy:

"Przygotowałam dwie duże choinki w hotelu w Pless, czterysta dzieci zebrało się przy jednej, a tłum mężczyzn i kobiet przy drugiej". (Fragment pamiętników Daisy, za: Christine Rickards-Rostworowska, Daisy von Pless i okres świąteczny, w: Studium Muzealne 2013).

Święta księżnej Daisy



Wiemy zatem z przytoczonych zapisków, jak ważne były dla księżnej pszczyńskiej święta. Przyjrzyjmy się teraz, jak Daisy prywatnie przeżywała Gwiazdkę. Czy była szczęśliwa, czy obchodziła ją na przestrzeni lat uroczyście? Gdzie wyjeżdżała i z kim świętowała?

Badaczka życia księżnej pszczyńskiej, Christine Rickards-Rostworowska policzyła, że Daisy spędzała Boże Narodzenie w Pszczynie 7 razy, w Książu prawdopodobnie 15 razy, a w Anglii 6 razy - głównie w początkowym okresie małżeństwa. Pierwsze święta po miesiącu miodowym w Paryżu spędziła w domu rodzinnym w Newlands. W następnych trzech latach spędzała je w hrabstwie Leicestershire w środkowej Anglii, gdzie Hans wynajmował dom na sezon łowiecki. Wówczas nie spędzali świąt u siebie, bo w zamku w Książu trwał remont, a poza tym Daisy bardzo tęskniła za krajem rodzinnym i pragnęła spędzać jak najwięcej czasu w Anglii z rodziną i przyjaciółmi. Hans zaś uwielbiał polowania i przez lata należał do koła łowieckiego w Leicestershire. Kolejne Boże Narodzenie w 1895 roku małżonkowie spędzili na Sri Lance, w drodze do Indii. Pierwsze święta Daisy w Pszczynie przypadają na rok 1896. Nie były to szczęśliwe święta.

"Muszę opowiedzieć o Bożym Narodzeniu. Było bardzo ponure. Przyjechałam do Pless 23 grudnia; przez cały następny dzień Mathilde, Fritz i Conny zajmowali się układaniem prezentów na stole w dużym salonie, do którego nie wolno mi było wejść. Spędziłam ten czas na wysyłaniu kartek i prezentów. Wieczorem, 24 grudnia poprowadzono nas do salonu, w którym na stole leżały poukładane prezenty dla każdego z nas. Lubię dostawać prezenty, ale nie można bez przerwy od siódmej do jedenastej czy dwunastej zachwycać się tymi samymi przedmiotami i powtarzać, jakie są wspaniałe! Jednak nie mogłam wziąć książki i poczytać, bo to byłoby strasznie nieuprzejme i inni mogliby pomyśleć, że nie cieszę się z prezentów (...)". (fragment pamiętników Daisy, za: Christine Rickards-Rostworowska, Daisy von Pless i okres świąteczny, w: Studium Muzealne 2013).

zamek, Pszczyna, Muzeum Zamkowe Święta
Współczesna dekoracja świąteczna w Muzeum Zamkowym · fot. Muzeum Zamkowe w Pszczynie


W innym fragmencie pamiętników czytamy:

"Na nasze pierwsze Boże Narodzenie zorganizowaliśmy prezenty i rozrywki dla ludzi w Pszczynie i Książu. Głowy rodziny miały ciche Boże Narodzenie w Książu. Było jednak mi smutno. Odkryłam, że próba życia w dwóch krajach jest wyczerpująca. Mój dom rodzinny, siostra, rodzice i przyjaciele byli w Anglii". (Fragment pamiętników Daisy, źródło: Taniec na wulkanie (1873-1918)).

W 1897 roku Daisy ponownie spędzała święta w Pszczynie. Tuż przed przyjazdem pisała w jednym z listów do przyjaciela:

"Wyjeżdżamy do Pless na Boże Narodzenie. Nigdy nie czuję się tam dobrze w święta; świece przy choince przypominają mi raczej o trumnie wystawionej na widok publiczny. Być może tak właśnie umiera dziecięca niewinna radość". (fragment pamiętników Daisy, za: Christine Rickards-Rostworowska, Daisy von Pless i okres świąteczny, w: Studium Muzealne 2013).

Jednak już w 1902 roku po narodzinach pierwszego syna przychylniej patrzyła na święta w naszym mieście:

"Święta Bożego Narodzenia w Pless były bardzo miłe; wszyscy zachwycają się dzieckiem, a mój drogi teść naprawdę mnie kocha". (fragment pamiętników Daisy, za: Christine Rickards-Rostworowska, Daisy von Pless i okres świąteczny, w: Studium Muzealne 2013).

Na te rodzinne spotkania przygotowywano występy z udziałem dzieci. W 1906 roku Hansel wyrecytował wiersz i zaśpiewał piosenkę w stroju Świętego Mikołaja, a Lexel był przebrany za aniołka z wieńcem z jemioły na głowie. Po kilku miesiącach stary książę zmarł. Hans i Daisy stali się tym samym panem i panią domu, jednak śmierć ojca zakończyła w zasadzie okres, w którym rodzinne święta spędzano w Pszczynie. Daisy bardziej wolała Gwiazdkę w Książu, gdzie czuła się jak u siebie.

Daisy w Książu zimą
Daisy w Książu zimą · fot. źródło: Studium Muzealne 2013


Dla księżnej święta na zamku w Książu były, jak pisze w pamiętnikach "szczęśliwe, niemal święte, gdyż wszyscy nasi strażnicy, służba, pracownicy z rodzinami przychodzili świętować Boże Narodzenie razem z nami. (...) Przyjeżdżali do nas na święta moi angielscy przyjaciele, którzy pomagali nam w przygotowaniach i w tym czasie wszyscy czuliśmy się wolni i szczęśliwi. To jedna z najmilszych stron niemieckiego sposobu życia - w takich chwilach panuje idealna równość między księciem a chłopem. (fragment pamiętników Daisy, za: Christine Rickards-Rostworowska, Daisy von Pless i okres świąteczny, w: Studium Muzealne 2013).

W Pszczynie, w przeciwieństwie do zwyczajów Książa, ze względu na dużą ilość służby, odbywały się dwa osobne spotkania przy choince: jedno dla służby domowej, a drugie dla pracowników zatrudnionych na terenie posiadłości, a ich charakter był bardziej formalny.

Angielskie święta Daisy



Dla księżnej ówczesny niemiecki zwyczaj obdarowywania się dużą ilością prezentów wydawał się zbyteczny. W Anglii podarki były skromniejsze. Tak jak współcześnie, za czasów dzieciństwa Daisy dzieci dostawały prezenty 25 grudnia. W wigilię mała Daisy zapewne wieszała pończochę w nogach łóżka, a w nocy Święty Mikołaj napełniał ją mandarynkami, orzechami, słodyczami i drobnymi prezentami. Santa Claus dowieziony do domu przez renifery, wchodził przez komin. Tylko niektóre prezenty były otwierane przy śniadaniu 25 grudnia - pozostałe dostawano przed świątecznym obiadem wczesnym popołudniem lub wieczorem. Rodzina w tym celu zbierała się przy choince.

W Anglii Daisy śpiewała popularne kolędy podczas pasterki lub nabożeństwa w niedzielę przed Bożym narodzeniem, gdy w kościołach anglikańskich wierni odczytują 9 fragmentów Biblii i śpiewają związane z nimi kolędy. Oglądała także zespoły kolędników obchodzących domy w tygodniach poprzedzających święta. Kolędy śpiewało się także z bliskimi w domach, przy kominku. Z świątecznych rzeczy, których mogło jej brakować na Śląsku, można wymienić crackersy- strzelające tubki z niespodzianką. To zabawki z epoki wiktoriańskiej, które zawierały słodycze i orzechy, małe zabawki, gry i bibułkową koronę, zagadki i dowcipy na karteczkach. Opakowanie zawierało także odrobinę materiału wybuchowego, który strzelał w czasie jego rozrywania. W Anglii jadło się także mine pies - ciastka z nadzieniem owocowym i plum pudding - deser z bakaliami.

mine pies i plum pudding
Mine pies i plum pudding - tradycyjne angielskie smakołyki świąteczne · fot. z artykułu Ch. Rickards-Rostworowskiej w: Studium


Głównym daniem świątecznego obiadu w czasach dorastania Daisy była zwykle gęś, choć indyk zyskiwał coraz większą popularność. Po nim podawano plum pudding na deser. Przed wniesieniem deseru do jadalni gaszono świece i lampy, a jeszcze w korytarzu pudding był polewany brandy i podpalany. Płonął błękitnym płomieniem, a gdy pojawiał się w jadalni wszyscy śpiewali "We wish you a Merry Christmas...". Na czubku puddingu kładziono gałązkę ostrokrzewu.

W późniejszych latach Daisy sprowadzała do Pszczyny te trzy angielskie smakołyki, których tak jej brakowało i we własnym pokoju przygotowywała małe obchody świąt z angielską służącą i angielskim lokajem Hansa. Nie chciała urządzać ich na dole przy wszystkich, by nikt nie pomyślał, że podważa tradycje niemieckie.

Magiczny urok grudniowego Książa



W dziennikach Daisy czytamy o zachwycie nad zimową scenerią ukochanego miejsca.

"W zimie mieszkamy w zaczarowanym raju, kiedy każdą gałązkę i każdą trawkę pokrywa szron, błyszczący w zimowym słońcu, przy niebie błękitnym jak w czerwcu. Aleje przedtem tak długie i posępne, zmieniają się w zaczarowane ścieżki, a drzewa nad nimi tworzą kopułę z diamentów.

Noc grudniowa - po obiedzie poszliśmy na sanki - pełnia księżyca, noc bezwietrzna, okiść na drzewach i krzewach. Na wszystkich drzewach wzdłuż zjazdu saneczkowego kazałam zawiesić chińskie lampiony, a jako niespodziankę kazałam rozniecić ognie sztuczne barwy czerwonej, bladoniebieskiej i zielonej - cudnie to wyglądało."


1911: Boże Narodzenie w Eton w Anglii - przeczucie nadchodzącej wojny



Otrzymałam od barona von Stumm pocieszający list w Eton, gdzie spędzałam Boże Narodzenie. Ciągle myślałam o zbliżającej się wojnie. Czy istnieje szansa jej uniknięcia. Shelagh, która była wspaniałą gospodynią, sprawiła, że każdy czuł się naprawdę szczęśliwy. Kiedy my graliśmy, śpiewaliśmy, i bawiliśmy się, zbierały się siły ciemności, które miały wkrótce wybuchnąć i pogrążyć w katastrofie biedną, głupią, nieudolną w swoich staraniach Europę". (Taniec na wulkanie (1873-1918) - pamiętniki Daisy Hochberg von Pless).

Gwiazdka i platoniczny romans Daisy



Daisy nie poślubiła swojego męża z miłości, nigdy nie udało jej się go prawdziwie pokochać, choć liczyła na to, że z czasem uczucie się pojawi. Tak się jednak nie stało. Sama też nie zaznała z jego strony prawdziwej miłości i przez lata małżeństwa czuła się opuszczona i samotna. To sprawiło, że miała w swoim życiu dwa krótkie miłosne epizody i jeden poważniejszy - prawdziwe uczucie do arystokraty, którego w swoich pamiętnikach określała pseudonimem Maxel dla zachowania tajemnicy o jego tożsamości. Nigdy nie wyjawiła prawdy o swoim przyjacielu. Wiadomo, że był członkiem najwyższej austriackiej arystokracji, dokładnie pochodził z austro-węgierskiego odgałęzienia pewnej bawarskiej rodziny. Poznali się w 1901 roku w Častolovicach. Ich platoniczny romans trwał kilka lat, aż do momentu, kiedy w 1910 roku Maxel wstąpił w związek małżeński. Zachował się zapisek w pamiętniku Daisy dotyczący właśnie świąt Bożego Narodzenia i pięknej, niepełnionej miłości do Maxla. Ukochany wraz z żoną przybył na święta do Pszczyny w 1913 roku. Z wielu względów było to pamiętne Boże Narodzenie - ostatnie przed wybuchem wojny światowej. Daisy po raz ostatni miała okazję spędzić czas z Maxlem. Były to też ostatnie święta, jakie księżna urządziła w Pszczynie. W tych dniach zapisała w swym pamiętniku:

"Wszyscy tu byli bardzo szczęśliwi, a ostatniej nocy, tak jak za dawnych dni, kochany Maxel przyszedł do mego saloniku na piętrze i grał na pianinie, a ja ubierałam się do obiadu i rozmawialiśmy przez otwarte drzwi... a on grał i grał, najcudowniejsze melodie i piosenki, znane nam od lat. Zanim wyszłam, pochyliłam się nad nim i ucałowałam go w głowę, a on grał starą melodię "Jak możesz myśleć, że cię zapomnę". I to był mój drogi Pamiętniku pierwszy pocałunek, jaki mu ofiarowałam. A on w ciągu tych długich lat zaledwie raz, może dwa razy dotknął moich włosów i mojego czoła. Moje oczy były pełne łez i on to widział i też zalał się łzami, wspominając Książ i błękitną sofę, na której siadałam, gdy on grał przed obiadem, podczas, gdy Hans grał w brydża lub układał pasjanse na dole. Chwycił mnie za ręce i jeszcze raz powtórzył, że nie ma droższego ode mnie przyjaciela. Przy obiedzie siedział po mojej lewej stronie i cały czas rozmawialiśmy o polityce! Często też zwracałam się na stronę prawą do następcy tronu - Wilhelma". (źródło: pamiętniki księżnej Daisy, w: Daisy. Księżna Pszczyńska - W. John Koch)

1915: Boże Narodzenie w cieniu I wojny światowej w Partenkirchen



"Ciągle pada deszcz, a Hans strasznie się nudzi, więc pojechaliśmy do Książa zobaczyć jego ukochaną przebudowę, Hansel zaś na święta udał się do Schönbornów (przyszli teściowie Hansela - przyp. red.). Nie licząc Lexela i Bolka (synowie Daisy - przyp. red) moje Boże Narodzenie było więc raczej samotne, ale starałam się, żeby wypadło jak najlepiej. Najbardziej cieszyłam się świadomością , że jestem pożyteczna w pociągu sanitarnym i że zarówno personel, jak i biedni ranni mnie kochają." (Fragment pamiętników Daisy, źródło: Daisy. Księżna Pszczyńska - W. John Koch).

1916: Boże Narodzenie w cieniu I wojny światowej w Książu



"Tak jak jest dobrym żołnierzem książę jest również takim samym przełożonym. Zorganizował prezenty i bożonarodzeniowy nastrój dla swoich żołnierzy i rannych, którzy byli w pobliżu. Zdecydowałam, że muszę spędzić Boże Narodzenie w Książu i zrobię wszystko, aby było choć trochę wesoło. Zawsze miało się nadzieję, że to już te ostatnie, które mamy spędzić w skrajnej nędzy. Posłałam łóżko transportowe jako prezent dla rannych pociągu-szpitala D3 i malutkie prezenciki dla dr Andressa, lekarzy, pielęgniarek i personelu. Cesarzowi, cesarzowej i hrabinie Brockdorff posłałam kwiaty.

Po przygotowaniu świątecznych poczęstunków i prezentów dla chorych i rannych w Książu, pojechałam do Berchtesgaden do dzieci i na dwór drogiej księżnej Mossy. Jej siostry, księżna Vicy i księżna Charlotte (Meiningen) także tam były, a więc mieliśmy prawdziwe proste, rodzinne przyjęcie. Mossy była taka czuła i miła, nie dawała nam odczuć swoich smutków, a jej mąż był takim dżentelmenem, iż prawdziwą przyjemnością było przebywać w ich towarzystwie. Cesarz przysłał mi kolorową reprodukcję swojego portretu pędzla Adamsa.

Cesarzowa telegrafowała w Boże Narodzenie rano, wszyscy byli bardzo mili. Chodziliśmy na spacery, jeździliśmy na sankach, bawiliśmy się z dziećmi i udawaliśmy, że zapomnieliśmy o wojnie. Podtrzymywał nas na duchu fakt, że w Reichstagu, w grudniu, Bethmann-Hollweg, wypowiadając się w imieniu cesarza, powiedział, że Jego Wysokość zdecydował się zasugerować zainicjowanie propozycji pokojowych mocarstwom sprzymierzonym.

Nawet stary naczelnik stacji Berchtesgaden, który zawsze nalegał na otwarcie poczekalni królewskiej na moje przyjazdy i odjazdy, przysłał mi prezent - funt kiełbasy domowej roboty. Boże błogosław jego drogie, stare bawarskie serce. Na kawału niezbyt czystego papieru napisał piękną bawarską inwokację używaną tam na co dzień, szczególnie w rejonach górskich - Grüsse Gott. Jest to popularny skrót Gott grüsse Sie - niech Bóg Cię pozdrowi!"
(w: Taniec na wulkanie (1873-1918) - pamiętniki Daisy Hochberg von Pless).

Stare dobre czasy



Na koniec jeszcze jedno wspomnienie książęcych świąt. Anna, córka Hansa Heinricha XI von Pless i siostra męża Daisy, pisała we wspomnieniach z czasów dzieciństwa:

"Wcześnie rano 24 grudnia w pokoju bilardowym stała już ubrana choinka i emocje narastały. (...) Po podwieczorku zeszliśmy na dół, gdzie dobry ojciec wziął stary dzwonek z brązu i zadzwonił. (...) Rozsunięto firany, na stole bilardowym rozbłysła choinka i mogliśmy tam wejść. Było pięknie, dla dzieci było to niezapomniane święto błogości (...)". (za: Muzeum Zamkowe w Pszczynie).

Anna von Hochberg ze starszym bratem Wilhelmem
Anna von Hochberg ze starszym bratem Wilhelmem, ok. 1900 r. · fot. z archiwum Muzeum Zamkowego


Artykuł powstał na podstawie:
  • Christine Rickards-Rostworowska, Daisy von Pless i okres świąteczny, w: Studium Muzealne. Cykl wykładów otwartych styczeń - listopad 2013, pod red. Macieja Klussa,
  • Daisy Hochberg von Pless. Taniec na wulkanie (1873-1918), tłum. Mariola Palcewicz,
  • W. John Koch, Daisy. Księżna Pszczyńska.


Dziękujemy Muzeum Zamkowemu w Pszczynie za pomoc we wskazaniu źródeł.

ar / pless.pl

Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Historyczne ciekawostki" podaj

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.

Historyczne ciekawostki

Odkurzamy ciekawe fakty o Ziemi Pszczyńskiej sprzed lat, szukamy starych fotografii. Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Historyczne ciekawostki" podaj